niedziela, 15 lutego 2015

A jednak nie, zmiana planów

Dla Bestii założyłam oddzielny blog. Niech ma.
Jeśli ktoś ze starych znajomych chce, to proszę:
http://borys-bestia.blogspot.com/

To nie ten, to nie ten... nie ten czas, nie ten wiek...

Ok. Chwilowo, a może na stałe zawłaszczam tego bloga na inne potrzeby. Zresztą pomysł pierwotny i tak nie wypalił, zobaczymy może rozpisanie tego problemu na drobne mi wyjdzie.

Boszzzzzzzzz... gdzie te czasy, kiedy codziennie pisałam kilka notek na kilka stron komputeropisu. Nie ten czas, nie ten wiek i permanentny brak czasu... Ale może się uda...

Także blog teraz będzie rozwijał (albo i nie) temat: Borys Bestia. W skrócie: BB

Borys Bestia jest to trzyletni rodowodowy rottweiler, czyli jedyna słuszna rasa, adoptowany przez nas równo rok temu.  Założenie było takie, że skoro obie nasze burki (oczywiście obie jedynej słusznej rasy) były zakochane w swoim pańciu, to jeśli wezmę psa, to on będzie zakochany w pańci. Logiczne, nie? Będzie przychodził, przytulał się, plątał pod nogami, zamęczał przynoszeniem piłeczki do aportowania, chodził ze mną do ogródka wylegiwać się pod gruszą na dowolnie wybranym boku itede itepe. Nie bez znaczenia są też momenty, kiedy mąż wyjeżdża i pozostawia mnie samą (lub samą z psem). Wtedy towarzystwo takiej przyjaznej duszy jest bezcenne.

Plan jest taki: w miarę czasu, ochoty i inwencji tfu-rczej spróbuję odtworzyć ostatni rok z życia BB i naszego. Spis treści ma być taki:
1. Przywiezienie BB do domu
2. Dzień po czyli pierwsze pogryzienie
.
.
. (tu kolejne przeboje, muszę sobie przypomnieć co i kiedy było)
.
No i ostatnie (mam nadzieję pogryzienie). Sprzed tygodnia.